Wierzycie w świecowe przeznaczenie? Ja tak! Są bowiem takie świece, w których człowiek zakochuje się od pierwszego wejrzenia.
Najpierw tylko ją mijasz na zdjęciach w internecie. Od razu przykuwa Twoją uwagę swoją urodą. Z czasem łapiesz się na tym, że podświadomie szukasz jej wzrokiem. W końcu zbierasz się na odwagę i sprawdzasz nuty zapachowe. Wydają się być idealne, ma w sobie wszystko co lubisz! W głowie pomału kołacze już myśl: czyżby to była ta jedyna? Coraz częściej zaczynasz sobie wyobrażać Was razem. Gdy nadchodzi dzień pierwszego spotkania serce wali Ci jak oszalałe. Nieśmiało uchylasz wieczko, wciągasz powietrze i już wiesz, że to właśnie na nią czekałeś całe życie!
Tak mniej więcej było ze mną i nowym zapachem Yankee Candle Passionflower, na którego recenzję chciałabym Was dziś zaprosić ;)
Yankee Candle Passionflower
Yankee Candle Passionflower to jeden z nowych zapachów na wiosnę 2019, które niedawno zasiliły szeregi linii Elevation Collection with Platform Lid.
Opis producenta
Rzadki i wyjątkowy zapach upojnych nocnych kwiatów - namiętny i inspirujący aromat wprawiający w dobry nastrój
Nuty zapachowe
- nuty głowy: mandarynka, czarna porzeczka
- nuty serca: jaśminowa herbata, kwiat lotosu
- nuty bazy: orchidea, bursztyn, piżmo
Zapach i moc
Yankee Candle Passionflower to przepiękny zapach, idealny na wiosnę i lato. Lekki, świeży, kwiatowo-owocowy, utrzymany w kobiecym, perfumeryjnym klimacie. Całość jest tak harmonijnie skomponowana, że ciężko wyodrębnić z niej poszczególne nuty zapachowe. W zasadzie jedyne czego mój nos jest pewien to orzeźwiająca cytrusowo-herbaciana nuta. Zapach cudownie koi, odpręża i relaksuje, a jednocześnie ma w sobie też coś zmysłowego, co przez cały czas uwodzi i sprawia, że nie można mu się oprzeć.
Moc w dużej świecy określiłabym jako dobrą. Zapach jest wyraźnie wyczuwalny w pomieszczeniu jeszcze zanim świeca osiągnie pełny basen.
Moja opinia o Passionflower Yankee Candle
Yankee Candle Passionflower to była miłość od pierwszego wejrzenia, która nie tylko nie przyniosła rozczarowania po bliższym poznaniu, ale wręcz z każdym paleniem staje się coraz silniejsza. Gdybym miała go do czegoś porównać, zdecydowanie wskazałabym na świecę Millefiori Zona Keemun i powszechnie lubiane perfumy D&G L'Impertrice. Oczywiście nie są to zapachy identyczne, ale zdecydowanie można je zaliczyć do tej samej grupy. Jeśli więc znacie i lubicie któryś z nich, to jestem absolutnie pewna, że Passionflower również przypadnie Wam do gustu.
Yankee Candle Passionflower to już drugi zapach z serii Elevation Collection with Platform Lid, który tak mnie zachwycił! Dajcie znać, czy Wy też macie w tej linii swoich ulubieńców, których warto przetestować!
Pozdrawiam
Ania
Jak zwykle pięknie ją opisałaś i rozbudziłaś moją wyobraźnię zapachową :D Muszę ją powąchać jak nadarzy się okazja. Swoją drogą te słoje są piękne, ale słyszałam że różni z ich rozpalaniem się do ścianek.
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że to zależy od temperatury w mieszkaniu. U mnie jest bardzo ciepło i świece Elevation dopalają mi się bez problemu. Na blogu nawet wrzucałam kiedyś zdjęcia, na których pokazywałam stan wosku po 30, 60, 90 i 120 minutach palenia :)
UsuńAle pięknie się prezentuje :)
OdpowiedzUsuńPrawda? Jest taka sielsko-romantyczna i elegancka jednocześnie <3
UsuńŚliczna wizualnie, Twój opis kusi do jej zakupu😍 Szkoda, że nie mam okazji powąchać tej świecy stacjonarnie..
OdpowiedzUsuńJest naprawdę piękna <3 Jeśli nadarzy się okazja, sprawdź ją koniecznie :)
UsuńTej linii nie miałam, za to uwielbiam woski.
OdpowiedzUsuńBardzo żałuję, że zapachy Elevation nie są dostępne w woskach! Moja mama nie przepada za świecami, woli woski, a te zapachy mogłyby jej się spodobać...
UsuńNie mam ani jednego zapachu w tym pięknym sloju ale juz wiem ,ze musi sie to zmienic.
OdpowiedzUsuńKoniecznie! Sama mam chęć odkryć więcej zapachów z tej serii ;)
UsuńCzuję się skuszona ;)
OdpowiedzUsuńZapach jest naprawdę piękny <3 Myślę, że by Ci się spodobał :)
Usuń