Witajcie Kochani :) W niedzielne popołudnie przychodzę do Was z garścią minirecenzji kosmetycznych i zużyciami listopada. Jeśli jesteście ciekawi, jakie kosmetyki wykończyłam w ubiegłym miesiącu i jak oceniam ich działanie, zapraszam do lektury.
JIMMY CHOO EDP - to aktualnie mój ulubiony jesienno-zimowy zapach! Łączy w sobie soczyste owoce, słodki karmel i tajemniczą paczulę, które razem tworzą intrygującą, ciepłą, otulającą, a jednocześnie świeżą całość. Zapach z kategorii dość mocnych, ogoniastych, więc warto stosować go z umiarem. Trwałość rewelacyjna, całodniowa. Koniecznie muszę zakupić nową buteleczkę.
SKIN79 HOT PINK - jeden z najbardziej znanych i lubianych kremów BB w polskiej blogosferze. U mnie również spisywał się naprawdę dobrze. Zapewniał przyzwoite krycie (jedynie większe niespodzianki wymagały dodatkowego wsparcia), dobrze się trzymał na mojej tłustej skórze, nie spływał, nie warzył się, nie zbierał w załamaniach. Nie zapychał i nie przyczyniał się do pogorszenia stanu mojej problematycznej cery. Aktualnie wróciłam do bardziej treściwej i nawilżającej wersji VIP GOLD, ale różowa pewnie też jeszcze nie raz u mnie zagości.
RESIBO KREM POD OCZY - gościł u mnie już po raz drugi. Bardzo dobry kremik o lekkiej, szybko wchłaniającej się konsystencji, który zapewnia delikatnej skórze wokół oczu optymalną dawkę nawilżenia. Może nie jest to krem do zadań specjalnych, ale na mojej 30-letniej już skórze naprawdę dawał radę. Myślę, że kiedyś sięgnę po niego ponownie.
PAT & RUB MASŁO DO DEMAKIJAŻU to mój pierwszy produkt tego typu, ale z pewnością nie ostatni. Masełko doskonale sprawdzało się do zmywania makijażu oczu, a cały proces przebiegał szybko i sprawnie, pozostawiając skórę wokół oczu i rzęsy w doskonałej kondycji. Masełko było edycją limitowaną i ostatnio nigdzie go już nie widziałam, ale jeśli ktoś z Was gdzieś się na nie natknął to koniecznie dajcie znać, bo chętnie ponowiłabym zakup.
SYLVECO ROKITNIKOWA POMADKA OCHRONNA - to całkiem przyjemna pomadka ochronna, która bez problemu radziła sobie jesienią z nawilżaniem delikatnej skóry ust i ochroną przed szkodliwym wpływem czynników zewnętrznych. Myślę, że warto wypróbować i sama pewnie też jeszcze będę do niej wracać, choćby ze względu na łatwą dostępność.
SYLVECO TYMIANKOWY ŻEL DO TWARZY ma już swoje stałe miejsce na mojej łazienkowej półce. Świetnie radzi sobie z oczyszczaniem cery, bez problemu usuwa makijaż, a jednocześnie jest delikatny, nie podrażnia i nie wysusza. Czy można od produktu myjącego oczekiwać czegoś więcej? Żel ma prosty, naturalny skład, jest niedrogi i łatwo dostępny, a moja problematyczna skóra wyraźnie go lubi. Mi nic więcej nie trzeba.
VIANEK NAWILŻAJĄCE MASŁO DO CIAŁA było całkiem sympatyczne, ale nie zrobiło na mnie aż takiego wrażenia jak wspomniany wyżej krem. Po pierwsze zapach był odrobinkę inny, nadal przyjemny, ale jednak już nie aż tak. Po drugie, masło miało tendencję do mazania się po skórze i trzeba było się trochę namachać, żeby się wchłonęło. Po trzecie, o ile z resztą ciała dawało sobie radę, o tyle na moich ekstremalnie suchych łydkach zwyczajnie poległo. Raczej już do niego nie wrócę, ale za to chętnie wypróbuję masełka z pozostałych serii.
ORGANIC SHOP WANILIOWE MASŁO DO CIAŁA - Gosia Esy, floresy zawsze zachwala peelingi tej marki, kiedy więc trafiłam na nią stacjonarnie postanowiłam zakupić coś na spróbowanie. Wybór padł na waniliowe masło do ciała i muszę przyznać, że okazał się całkiem trafiony. Masełko miało przyjemny, słodki zapach i całkiem nieźle radziło sobie z nawilżaniem skóry. Z przyjemnością wypróbuję kiedyś jeszcze jakiś inny wariant zapachowy, no i oczywiście osławione przez Gosię peelingi.
INSIGHT MASKA ANTYOKSYDACYJNA to kolejna świetna maska tej marki, jaką miałam okazję testować. Zakupiłam ją na wakacje z myślą o ochronie włosów przed szkodliwym działaniem promieni słonecznych. Maska bardzo dobrze nawilżała włosy, zapewniała im miękkość i połysk. Włosy były po niej sypkie, puszyste i błyszczące. Polecam, bo warto wypróbować.
KALLOS MASKA BANANOWA - jedna z bardziej popularnych masek w ofercie marki. Ja jak wiecie stosuję maski Kallos głównie do mycia włosów. Wersja bananowa sprawdzała się całkiem ok, ale strasznie przeszkadzał mi jej zapach. Dla mnie był po prostu okropny i głównie z tego względu więcej już do tej wersji nie wrócę.
KALLOS MASKA MLECZNA to z kolei najbardziej kultowa maska marki, dla mnie podobnie jak poprzednia nie do zniesienia ze względu na okropny zapach. O ile Biovax Latte pachnie cudnie i moje włosy ją kochają, o tyle Kallos Milk okazała się totalną porażką. Sztuczny, nieprzyjemny zapach i suche, puszące się włosy całkowicie ją zdyskwalifikowały.
I to już wszystkie kosmetyki, które udało mi się zużyć w ostatnim czasie. A jak Wam ostatnio idzie denkowanie?
Pozdrawiam,
Ania
Właśnie czaję się aż to masło do demakijażu wprowadzą do asortymentu Naturativ..
OdpowiedzUsuńA mają wprowadzić? Byłoby super <3
UsuńAle cudeńka ;)
OdpowiedzUsuńMaski Kallos to zdecydowany must have w mojej pielęgnacji włosów. Zazwyczaj używam ich jako odżywek, a dodatkowo kupuję silniejsze maski, które faktycznie te funkcję pełnią. Niedawno kupiłam mus do ciała Organic Shop i póki co użyłam raz ze względu na swoje zapasy, ale bardzo mi się spodobał :)
OdpowiedzUsuńMusu jeszcze nie miałam od nich, ale zwrócę na nie uwagę :)
UsuńTen zapach jest dosłownie taki jak go opisałaś :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Widzę w takim razie, że mamy podobne odczucia :)
UsuńSame wspaniałości zużyłaś ;)
OdpowiedzUsuńPierwsze co mi się ciśnie na usta (serio, serio) to ...to Ty Aniu tak pięknie zużywasz :) heh ..Lubię Twoje zużycia chyba najbardziej oglądać.
OdpowiedzUsuńNa mojej prawie 40 letniej (oeesuśku!) skórze o dziwo krem pod oczy Resibo też sprawuje się wyjątkowo dobrze, mimo faktycznie lekkiej konsystencji.
Przyznam się, że ja z kolei nie używałam nic innego niż właśnie z Organic Shop - najwidoczniej czas to zmienić :)
ps. Muszę jeszcze raz obwąchać Jimmiego :)
Esku, toż ja byłam pewna, że my rówieśnice! Cieszę się, że i u Ciebie Resibo daje radę :) Jak na tak lekki kremik naprawdę spisuje się doskonale, i fajnie, bo po co obciążać delikatną skórę czyś treściwym i ciężkim :)
UsuńJa tam bardzo lubiłam mlecznego Kallosa może dlatego, że moje kudły uwielbiają proteiny :)
OdpowiedzUsuńNo i to jest piękne w kosmetykach - każdej z nas co innego odpowiada :) A Biovax Latte próbowałaś?
UsuńMuszę ponownie zakupić peeling z Organic Shop bo są na prawdę świetne. Żel tymiankowy zaczęłam w końcu używać i rzeczywiście jest rewelacyjny, trochę przeszkadza mi jego zapach bo wtedy zawsze myślę o jakimś mięsie z tymiankiem ;).
OdpowiedzUsuńMnie na początku też zapach nieco drażnił, a teraz już tak się przyzwyczaiłam, że w ogóle go nie czuję :D
UsuńBardzo kiedyś lubiłam ten zapach Jimmy Choo, z czasem jednak zaczęło mnie w nim coś drażnić. Odstawiłam na drugi kraniec półki i postanowiłam że odpoczniemy nieco od siebie. Muszę zobaczyć czy teraz będzie nam ze sobą lepiej :)
OdpowiedzUsuńCzasem tak jest z zapachami - z jednych wyrastamy, do innych dojrzewamy... Nic nie jest dane raz na zawsze ;)
UsuńPrzeczytałam post z uwagą. Opisałaś wiele ciekawych produktów, o których nawet nie słyszałam :)
OdpowiedzUsuńZ firmy Vianek mam tylko olejek do włosów, ale krem do rąk widziałam na targach kosmetyków. Teraz troszkę żałuję, że go nie kupiłam.
Bardzo przyjemne tło do zdjęć :)
~Wer
Na pewno jeszcze będzie okazja by go wypróbować :) Tło to kawałki desek, które zostały tacie po jakimś majsterkowaniu przemalowane na biało - bardzo je lubię, świetnie się sprawdzają :)
UsuńUwielbiam żel tymiankowy :)
OdpowiedzUsuńFajne denko, odżywka bananowa jeszcze przede mną :D
OdpowiedzUsuńŚwietne zużycia, wielu rzeczy niestety nie znam, mam krem BB ale tą pomarańczową wersję ;) Jeszcze nie wyrobiłam sobie na jego temat zdania ;))
OdpowiedzUsuńDla mnie wersja pomarańczowa miała zbyt lekką konsystencję. Nie wiem czemu, ale wbrew obiegowej opinii takie lekkie formuły nie współgrają z moją tłustą cerą :/
UsuńBardzo lubię oglądać Twoje zużycia :) Krem pod oczy z Resibo chciałabym wypróbować. Żel tymiankowy niedawno wykończyłam i była to któraś z kolei butelka - pewnie sięgnę po niego znowu :)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię ten żel :) U mnie od ponad roku gości praktycznie non stop i póki co, nic zmian nie zapowiada ;)
UsuńJimmy Choo baardzo mi się podobają, kiedyś z pewnością do mnie trafią! :))
OdpowiedzUsuńWaniliowe masło kusi ;)
OdpowiedzUsuńMnie zapach bananowego Kallosa podobał się, chociaż był sztuczny. Ciekawe jest to masełko waniliowe. Wanilia to jeden z moich ulubionych zapachów w kosmetykach, mogę brać w ciemno.
OdpowiedzUsuńKoniecznie muszę sobie sprawdzić ten zapach! Waniliowe masło mnie ciekawi, bo nuty zapachowe tej firmy jak dotąd wydają mi się bardzo specyficzne ;P
OdpowiedzUsuńTo masło do ciała z firmy Vianek pachnie niesamowicie ! Wiem, że powrócę do niego. A co do kremu z Resibo pod oczy używam go od kilku tygodni i sprawuje się bardzo dobrze. Ale cena jest jednak zaporowa.
OdpowiedzUsuńNie jestem wielką fanką zapachów Jimmy Choo, ale jest jeden, który uwiódł mnie do tego stopnia, że stał się moim ślubnym zapachem. Mam na myśli Exotic z 2014 roku z nutami maliny i grejpfruta. Cudowny na wiosnę i lato!
OdpowiedzUsuńUwielbiam krem pod oczy z Resibo i jestem pewna, że wrócę do niego jak tylko zużyję swojego Kiehl'sa! Co do masełka z Pat&Rub - bardzo chętni bym po nie sięgnęła, bo uwielbiam produkty tego typu. Szkoda, że nie można go już dostać :(
OdpowiedzUsuńPolecam Ci masło otulające firmy Naturativ :) Jestem z niego najbardziej zadowolona i ma certyfikat Natrue.
Usuń