Jednym z akcentów, które wspaniale umilają oczekiwanie na święta są kosmetyki ze świątecznych kolekcji. Większość firm wypuszcza w tym okresie limitowane edycje swoich produktów, które kuszą świątecznym zapachem i opakowaniem. Sama uwielbiam je podziwiać i chyba tylko dzięki perspektywie świątecznych wydatków udaje mi się oprzeć pokusie zakupów. Wyjątkiem jest jedynie świąteczna kolekcja The Body Shop, obok której nie udało mi się jeszcze przejść obojętnie. W tym roku nie było inaczej i tak zawitał do mnie żel pod prysznic Frosted Berries.
Seria Frosted Berries przyciąga wzrok intensywnym, soczystym czerwonym kolorem, tak bardzo kojarzącym się ze świętami Bożego Narodzenia. Kosmetyki wchodzące w jej skład zostały wzbogacone ekstraktem z żurawiny z Ameryki Północnej, ale linia ta nie ma nic wspólnego ze świąteczną żurawiną znaną z lat ubiegłych.
Jeśli jesteście ze mną dłużej to wiecie, że uwielbiam żele pod prysznic The Body Shop i z Frosted Berries również nie jest inaczej. Żel ma cudownie gęstą konsystencję, dzięki czemu jest niezwykle wydajny. Plastikowa buteleczka ładnie prezentuje się na łazienkowej półce, dobrze leży w dłoni i jest wygodna w codziennym użytkowaniu, a odpowiednich rozmiarów otwór ułatwia precyzyjne dozowanie. Sam produkt bardzo dobrze się pieni i oczyszcza skórę, wypełniając łazienkę cudownym zapachem.
Przyznaję, że na początku byłam nieco rozczarowana, że na tegoroczne święta nie powrócił zapach śliwki z ubiegłorocznej kolekcji (KLIK), ale kiedy poznałam Frosted Berries wszelki żal minął jak ręką odjął. Ten obłędny jagodowy zapach totalnie zawładnął moim sercem, wprowadzając świąteczny nastrój do mojej łazienki. Jeśli macie okazję to koniecznie go wypróbujcie, a ja mam nadzieję, że na poświątecznych wyprzedażach uda mi się upolować jeszcze masełko do ciała z tej serii :)
Pozdrawiam,
Ania
wygląda.. apetycznie;) muszę go koniecznie powąchać!
OdpowiedzUsuńPolecam :) I śmiem podejrzewać, że jak już powąchasz, to przepadniesz :)
UsuńŚliczne zdjęcia. Produkt bardzo sympatyczny.
OdpowiedzUsuńDziękuję :* Żel jest świetny i jeśli tylko nie przeszkadza Ci sles w składzie, to naprawdę warto wypróbować :)
UsuńNie mam nic przeciwko SLES-om :) w pielęgnacji skóry osób dorosłych. A jeśli coś apetycznie pachnie i nie ma tony konserwantów to już wogóle bajecznie.
UsuńAch, marzy mi się coś takiego, ale póki co na tym się kończy ;)
OdpowiedzUsuńDorotko, marzenia się spełniają - wcześniej, czy później na pewno będziesz miała okazję wypróbować :)
UsuńCiekawa jestem tej serii, ale nie miałam czasu wybrać się do TBS;)
OdpowiedzUsuńTy masz teraz u siebie TBS to na pewno skorzystasz podczas wyprzedaży :)
UsuńPewnie przepięknie pachnie :)
OdpowiedzUsuńObłędnie! Ja jestem absolutnie zakochana <3
UsuńLubię takie zapachy :)
OdpowiedzUsuńAle ciekawi mnie zapach ;)
OdpowiedzUsuńMam krem do rąk z tej serii i pachnie obłędnie ♥
OdpowiedzUsuńDawno nie zaglądałam do TBS i ostatnio coś mnie podkusiło i w efekcie wyszłam z płynem do kąpieli. Teraz kąpiele są jeszcze przyjemniejsze :)
OdpowiedzUsuńNigdy jeszcze nie miałam od nich płynu do kąpieli. Warto?
UsuńZapach, który podczas kąpieli najbardziej mi przypomina, że za chwilę święta:)
OdpowiedzUsuńWitaj w klubie :) Ja w tym roku jakoś nie czuję zbliżających się świąt i jedynie właśnie takie krótkie chwile sprawiają, że dociera do mnie, że to już niedługo...
UsuńAż szkoda, że są to limitowane edycje ;-) Lubię żele pod prysznic TBS przede wszystkim za ich zapachy. I już wyobrażam sobie ten cudowny aromat owoców leśnych z nutką wanilii :-)
OdpowiedzUsuńTeż żałuję, chociaż liczę na to, że na wyprzedażach uda mi się jeszcze poczynić jakiś mały zapas ;)
UsuńNie miałam jeszcze nigdy żadnej edycji świątecznej TBS nad czym ubolewam :P
OdpowiedzUsuńNajwyższy czas to zmienić i skusić się chociaż na jakiś drobiazg :)
UsuńTakie świąteczne żele zawsze mnie kuszą ;)
OdpowiedzUsuńaż czuję ten zapach! kuszący :)
OdpowiedzUsuńTaką jagódkę to bym przygarnęła :D
OdpowiedzUsuńZachwycają mnie te opakowania <3
OdpowiedzUsuńAż nabrałam na niego ochoty <3 Nigdy nie używałam niczego pod prysznic z The Body Shop ;)
OdpowiedzUsuńJeśli nie przeszkadza Ci w składzie SLES to koniecznie wypróbuj :) Dla mnie to najlepsze żele ever i ciągle do nich wracam!
UsuńNo i mam ochotę na niego;) Lubię bardzo TBS:)
OdpowiedzUsuńW takim razie tym bardziej polecam wypróbować, bo pachnie obłędnie <3
UsuńTeż bardzo lubię ich żele ;) Ten na pewno sprawdzę, skoro tak zachwalasz! ;D
OdpowiedzUsuńMam miniatury maseł ze świątecznej kolekcji The Body Shop. Wszystkie kompozycje zapachowe są bardzo klimatyczne, ale akurat Frosted Berries nie jest moim faworytem. Jest ciekawym zapachem, ale mi najbardziej kojarzy się z zapachem żurawinowej Finlandii ;) Z resztą dzieliłam się wrażeniami po wypróbowaniu masełek na blogu.
OdpowiedzUsuńNigdy nie miałam okazji wąchać zapachu tego żelu, ale opis całkowicie mnie przekonuje :D Lubię ich żele, więc z tego też na pewno byłabym zadowolona :D
OdpowiedzUsuńZapach jest cudowny :)
OdpowiedzUsuń