Nadszedł koniec października, a wraz z nim Halloween. Dzień wciąż jeszcze kontrowersyjny w polskiej rzeczywistości, ale mimo to cieszący się coraz większą popularnością, zwłaszcza wśród dzieci i młodzieży. Jak już nie raz Wam na blogu wspominałam, sama Halloween bardzo lubię i absolutnie nie widzę w nim nic złego. Nie traktuję go jak święta duchowego, nie wywołuję duchów, nie odprawiam czarnych mszy, ani żadnych magicznych rytuałów. Widzę w nim za to okazję do dobrej zabawy w gronie rodziny, czy przyjaciół - przy strasznym filmie (na co dzień takich nie oglądam, bo strasznie się boję), chrupkach w kształcie duszków, żelkach-robalach i z wydrążonym pomarańczowym warzywem w roli lampionu. No i oczywiście w otoczeniu klimatycznego zapachu. Dlatego dziś przychodzę do Was z recenzją ostatniego już halloweenowego zapachu Yankee Candle z mojej kolekcji - Happy Halloween.
YANKEE CANDLE HAPPY HALLOWEEN to limitowany zapach z tzw. edycji kolekcjonerskiej, niedostępny w regularnej sprzedaży. Moją uwagę świeca przyciągnęła swoim niesamowitym wyglądem. Kruczoczarny wosk i etykieta z czarnym kotem na tle pomarańczowego od zachodzącego słońca nieba, w tle strach na wróble i tak dobrze znane nam z horrorów pole kukurydzy... Obrazek niczym z bajki o Babie Jadze. I jaki klimatyczny! W sam raz na Halloween.
A jak pachnie Happy Halloween? Producent opisuje zapach świecy jako "eliksir z czarnej lukrecji przyprawiony anyżem i goździkami". Zakupu dokonywałam w ciemno i szczerze mówiąc nie bardzo wiedziałam, czego się po tym zapachu spodziewać. Kiedy rozpakowałam paczkę i uniosłam wieczko słoika do mojego nosa dotarł typowo apteczny zapach, charakterystyczny dla maści, syropów i obrzydliwych pastylek na gardło. Wyraźnie wyczuwałam w nim anyż, mentol i specyficzną słodycz lukrecji i muszę przyznać, że nie wiedziałam, czy kiedykolwiek odważę się tą świecę odpalić, czy przypadkiem nie zostanie ona jedynie halloweenową dekoracją.
Im bliżej było jednak do ostatniego dnia października, tym częściej do Happy Halloween zaglądałam. Oglądałam, wąchałam, odkładałam do półki i z dnia na dzień coraz bardziej oswajałam się z zapachem, aż w końcu sięgnęłam po zapalarkę i odpaliłam knot. Chwilę trwało nim wosk się rozpuścił i zaczął uwalniać olejki eteryczne, jednak kiedy zapach rozszedł się po pokoju, ze zdziwieniem stwierdziłam, że... nie jest tak źle! Zapach wciąż był specyficzny - apteczny i lekko ziołowy, ale już o wiele przyjemniejszy. Zawarte w nim nuty zapachowe przestały ze sobą konkurować i niejako stopiły się, tworząc jedną, harmonijną całość. Świeca wypełniła pokój subtelnym aromatem lukrecjowo-anyżowych cukierków, tak znienawidzonych przez dzieci z czasów PRL-u.
Podsumowując, Happy Halloween to kolejny nietypowy zapach w halloweenowej ofercie Yankee Candle. Z pewnością nie przypadnie do gustu każdemu, ale jak widać warto dać mu szansę. Ja ostatecznie bardzo go polubiłam i z przyjemnością palę dziś od rana, szykując się na popołudniowe przyjęcie gości. Coś czuję, że to będzie strrrasznie fajne popołudnie ;)
Więcej recenzji halloweenowych zapachów znajdziecie w zakładce Yankee Candle.
Pozdrawiam,
Ania
Zapach mnie by nie przestraszył. Etykieta z tym kotem trafiona w halloween.
OdpowiedzUsuńTo prawda, wpisuje się w klimat idealnie :)
Usuńpodobno czarne świeczki to złłłooo~ ^^
OdpowiedzUsuńSpoko, mam też białe dla równowagi :D
Usuńnie no z tym kotem wygląda obłędnie! :D
OdpowiedzUsuńAle świetnie wygląda! Naprawdę mogłaby być niezłą dekoracją halloweenową i podejrzewam, że właśnie w tej roli jej dzisiaj użyjesz :)
OdpowiedzUsuńCo do zapachu, to nie należy uprzedzać się wąchaniem na sucho, bo bardzo często wosk/świeca pachnie zupełnie inaczej po odpaleniu :) dobrze że się przemogłaś i że zapach okazał się całkiem fajny.
Jak będziesz miała chwilkę, to w ramach relaksu wpadnij na: pieknapannajulianna.blogspot.com. Wprowadziłam mnóstwo zmian, poszerzyłam tematykę bloga i mam nadzieję, że się spodoba ;)
Całusy i miłego odpoczynku w halloweenowym gronie rodzinnym ;)
Julie Ann
Też się cieszę, bo w paleniu zapach naprawdę ma coś w sobie :) Dziś od rana uprzyjemnia mi halloweenowe przygotowania :)
UsuńTo zdecydowanie nie byłby mój zapach, ale zazdroszczę palenia jej w taki dzień jak dzisiaj :D
OdpowiedzUsuńHehe, no zapach na Halloween jest jak znalazł :)
UsuńPo Twoim opisie wnioskuję, że zapach jest zdecydowanie nie dla każdego. Kiedyś próbowałam jakiegoś żelka lukrecjowego i natychmiast musiałam wypluć ;) Nie wiem czy zaryzykowałabym kupno tak dużej świecy od razu, ale szacun dla Ciebie, że się zdecydowałaś ;)
OdpowiedzUsuńTen zapach występuje tylko w dużej świecy, więc nie miałam możliwości wypróbować wcześniej zapachu w mniejszym formacie, musiałam iść na żywioł :D Żelki lukrecjowe jadłam - ohyda, ale zapach świecy w paleniu jest naprawdę całkiem niezły :)
UsuńWygląda naprawdę super! Ja chętnie bym taki zapach przetestowała ;)
OdpowiedzUsuńO, i taka postawa mi się podoba ;) Wiadomo, że halloweenowe zapachy muszą być specyficzne, w tym tkwi ich urok :)
UsuńJa tam lubię Halloween, szczególnie jak dzieciaki pukają do drzwi :D
OdpowiedzUsuńO nie, tylko nie lukrecja i anyż. Chyba bym się nie przekonała. Ale kotek zawieszony na słoiku jest uroczy :)
OdpowiedzUsuńA tam zapach! Naklejka jest cudna!
OdpowiedzUsuńCiekawy zapach choć nie wiem czy bym sie na niego pokusiła ;)
OdpowiedzUsuńKolejna świeca Yankee Candle o niesamowitym i pomysłowym wyglądzie. Mam wrażenie, że to jeduna z firm specjalizująca się w świecach, która aż tak dba o design i tematyczność swoich kolekcji. Co do samego zapachu, to ta apteczna kompozycja z anyżem w jakiś niesamowity sposób mnie do siebie zachęca. Poszukam na amazon, może jeszcze znajdę chociaż jeden egzemplarz.
OdpowiedzUsuń