Pod koniec marca w sprzedaży pojawiła się najnowsza kolekcja zapachów Yankee Candle na lato 2016. Tym razem marka zabiera nas w zapachową podróż na Francuską Rivierę! I tak w kolekcji Riviera Escape znajdziemy cztery zapachy, nawiązujące do ciepłych, słonecznych rejonów basenu Morza Śródziemnego: Sea Salt & Sage, Olive & Thyme, Summer Peach oraz flagowy Riviera Escape, od którego recenzji zaczniemy. Zapraszam :)
YANKEE CANDLE RIVIERA ESCAPE
RIVIERA ESCAPE to zapach "delikatnej morskiej bryzy połączonej z aromatem śródziemnomorskich kwiatów oraz niewielkim dodatkiem ambry". Coś w tym jest, bo jak tylko wrzuciłam go do kominka mój pochłonięty grą w World of Tanks mąż, spojrzał na mnie znad pada i stwierdził: "o, pachnie morzem, solą i wakacjami" :)
Na początku na pierwszy plan zdecydowanie wysuwa się świeża, wodna nuta. Po chwili dochodzi do niej nieco słodki, kwiatowy aromat, przy czym nie jest to zapach świeżych kwiatów, a raczej kwiatowych perfum. Całość jest dość mocno perfumeryjna właśnie i bardzo intensywna, dlatego warto dawkować wosk w małych ilościach - pół tarty wrzuconej na raz do kominka potrafi zabić co wrażliwsze nosy, nawet przy trzecim paleniu.
Jeśli mam być szczera, wosk Riviera Escape zachwycił mnie swoim wyglądem, ale co do samego zapachu niestety mam mieszane uczucia. Podoba mi się ta jego słodko-perfumeryjno-kwiatowa część, wodna już zaś nie koniecznie. Ma w sobie coś drażniącego, co szczerze mówiąc bardziej kojarzy mi się z chlorowaną wodą na basenie niż słoną morską bryzą. Przez to przy dłuższym paleniu zapach jest dla mnie najzwyczajniej w świecie męczący i zamiast relaksować, przyprawia o ból głowy (raczej nie na da się więc dla migrenowców). Z pewnością znajdzie swoją grupę zwolenników, ja jednak do niej nie należę i na tym jednym wosku zakończę swoją przygodę z tym zapachem.
Więcej recenzji zapachów znajdziecie w zakładce Yankee Candle.
Pozdrawiam,
Ania
nie polubiłabym.. ;)
OdpowiedzUsuń:) Nie jesteś fanką wodnych aromatów?
UsuńKurczę, ja mam Angel's Wings, pierwszy mój wosk i jest bardzo delikatny, słabo wyczuwalny.
OdpowiedzUsuńAngel's Wings to jeden z moich ulubionych zapachów :) U mnie był dość dobrze wyczuwalny, już 1/4 tarty wypełniała zapachem cały pokój. Spróbuj może pokombinować z ustawieniem kominka, u mnie to czasem pomaga :)
UsuńCzyli coś dla mnie uwielbiałam co stal i to może być coś podobnego
OdpowiedzUsuńW takim razie warto wypróbować :)
UsuńWąchałam już i wybrałam dwa zapachy z nowej kolekcji czyli Olive & Thyme i Summer Peach dla mnie pozostała dwójka odpada :)
OdpowiedzUsuńMi na sucho podobała się cała kolekcja, w paleniu jak widać bywa już różnie :) Brzoskwinki jeszcze nie otwierałam, ale trochę się boję, czy nie będzie zbyt słodka i sztuczna :/
UsuńZamówiłam wczoraj całą kolekcję:) Ciekawe czy podzielę Twoje zdanie, czy będe jednak zadowolona.
OdpowiedzUsuńTeż jestem bardzo ciekawa :) Koniecznie daj znać :)
UsuńMnie się ta wodna nuta podoba. Moc ma rzeczywiście dużą, ja palę go naprawdę po kawałeczku.
OdpowiedzUsuńI to jest dobra metoda :) Ja za pierwszym razem wrzuciałam do kominka od razu pół tarty i myślałam, że się uduszę :)
UsuńKiedy tak czytam Twój opis to myślę, że mógłby mi się spodobać.
OdpowiedzUsuńW takim razie warto się skusić :)
UsuńA ja jestem bardzo ciekawa tego zapachu, gdyż woda w powietrzu kusi mnie niezmiernie;-)
OdpowiedzUsuńPodeślę Ci kawałek na spróbowanie :)
UsuńFakt, wygląda cudnie :D Nigdy nie miałam okazji go powąchać :)
OdpowiedzUsuńJeśli masz stacjonarny dostęp do produktów YC, to warto sprawdzić zapach przed zakupem :)
UsuńSzkoda, że jest zbyt mocny dla migrenowców, bo miałam się skusić :/
OdpowiedzUsuńRiviera Escape to prawdziwy kiler, więc raczej nie polecam. Ja generalnie nie mam problemów z migreną i bólami głowy, a ten zapach jest dla mnie naprawdę męczący...
UsuńNienawidzę zapachu chloru, więc to nie dla mnie :P
OdpowiedzUsuńTo niby nie jest taki typowy chlor, ale jednak ma w sobie jakąś nutę, która nasuwa mi takie właśnie skojarzenie :/
UsuńKurczę, zaintrygowała mnie ta wodna nuta ;)
OdpowiedzUsuńW takim razie poniuchaj go sobie Esku :) Może akurat Tobie przypadnie do gustu :)
UsuńCześć, właśnie dołączyłam do obserwatorów Twojego bloga :)
OdpowiedzUsuńJeśli chcesz, dołącz do obserwowania mojego bloga :)
Pozdrawiam
paulina-mi.blogspot.com
Jest mi bardzo miło :) Zawsze staram się odwiedzać swoich czytelników, więc z pewnością do Ciebie zajrzę :)
UsuńDziękuję :-)))))
OdpowiedzUsuńJest śliczny!
Od grudnia bawię się woskami i metodą prób i błędów odnalazłam nuty, wśród których dobrze się czuję. Na pewno nie dla mnie wszelkie kulinarne i jadalne specyfiki. Ale powietrzne, wodne i kwiatowe trafiają w mój gust. Również te męsko pachnące ;-)
Mam jeszcze kilka Kringli, m.in. Grey - opakowanie sugestywne (książki nie czytałam, filmu nie oglądałam, nie moje klimaty, za mało krwi i kości :-))
Jeśli jeszcze Kringli nie kupowałaś, a będziesz miała ochotę jakiegoś spróbować, to daj znać.
BTW, w Lublinie znikł z Plazy punkt YC.
Pozdrawiam.
Cieszę się, że zapach przypadł Ci do gustu :) Ja w sumie nie mam takich ściśle określonych zapachowych preferencji - co prawda najardziej lubię chyba właśnie jedzeniówkę i owoce, ale wśród innych nut zapachowych też mam swoich ulubieńców :) Kringli jeszcze nie zamawiałam, ale za to zamówiłam sobie ostatnio trzy woski Goose Creek, nie wiem czy już ich próbowałaś :) Jak przyjdą, to podrzucę Ci po kosteczce. Co prawda z tego co piszesz to chyba nie do końca Twoje klimaty, ale chociaż tak na wypróbowanie marki :)
UsuńEtykieta jest świetna :)
OdpowiedzUsuń