Jak mieliście okazję zobaczyć w poprzednim poście (KLIK) w maju nie poczyniłam żadnych większych zakupów. Większość produktów, które kupiłam to moi starzy znajomi, do których regularnie wracam, pozostałych nie zdążyłam jeszcze wystarczająco poznać, czy choćby wypróbować, stąd i w ulubieńcach tego miesiąca znajdziecie same "odgrzewane kotlety".
Po obecnej aurze może tego nie widać, ale generalnie w maju słonko jest już dosyć mocne, a dla mnie jak co roku oznacza to nawrót azs. Nic więc dziwnego, że w gronie majowych ulubieńców znalazły się aż dwa produkty, które właśnie w walce z tą przypadłością świetnie się u mnie sprawdzają. Mowa oczywiście o regenerującym kremie antybakteryjnym Avene Cicalfate oraz serum naprawczo-łagodzącym Organique Kozie mleko i liczi (KLIK). Oba produkty bardzo dobrze łagodzą świąd, zmiejszają zaczerwienienie i przyspieszają gojenie się skóry. Dzięki nim mogę znacznie ograniczyć stosowanie maści na sterydach.
Balsam do ust EOS to wygrana w wielkanocnym konkursie organizowanym przez sklep ezebra.pl. Nie jest to moje pierwsze jajo, wręcz przeciwnie zużyłam ich już kilka, ale pierwsze miętowe. Sama unikałam tej wersji, bo nie lubię smaku mięty w niczym poza pastą do zębów i gumą do żucia, ale muszę przyznać, że jajo sprawdza się u mnie bardzo dobrze. Nawet mam wrażenie, że lepiej niż ostatnio używane przeze mnie wersje z marakują, czy też maliną i granatem.
Wraz z nadejściem cieplejszych i bardziej słonecznych dni, automatycznie przerzucam się w makijażu na nieco cieplejsze, bardziej wiosenno-letnie kolory. Mój ukochany zimowy róż (KLIK) poszedł więc w odstawkę, a zastąpił go MAC Cheeky Bugger (KLIK), opisywany przez producenta jako "brzoskwiniowy brąz".
Robiąc porządki odnalazłam w starej torebce pomadkę Rimmel Airy Fairy i zakochałam się w niej na nowo (który to już raz?). Uwielbiam jej delikatny odcień, połysk i trwałość. W dodatku pięknie komponuje się ze wspomnianym wyżej różem, a w duecie z balsamem EOS nie przesusza ust.
Swoją drogą fascynujące jest, jak w zależności od pory roku, nastroju i aktualnych potrzeb zmienia się nasze podejście do różnych produktów. Nawet, jeśli któryś z nich spędził kilka miesięcy zapomniany w czeluściach szuflady, nic nie stoi na przeszkodzie by po jakimś czasie odkryć go na nowo i cieszyć się nim z tą samą radością, co w dniu zakupu.
Pozdrawiam,
Ania
Też tak mam - w zależności od pory roku mam napady na sezonowe kosmetyki:)
OdpowiedzUsuńMam podobnie
UsuńPrawda? No są takie produkty, że na jedną porę roku są idealne, a na inną za nic nie pasują :)
UsuńJa na nowo odkryłam karmelowe cienie do oczu, bo w zimę królują kontrasty białej i ciemnej czekolady. I znowu mi się spodobały, a jeszcze 3 miesiące temu patrzeć na nie nie mogłam :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńHaha, no właśnie ja tak miałam z tym różem :) Przez jakiś czas nawet rozważałam, czy go nie puścić w świat, a teraz barzo się cieszę, że tego nie zrobiłam :)
UsuńEosy też lubię:) ja chyba tak nie do końca uzależniam od pory roku:)
OdpowiedzUsuńMam tą wersję EOSa i bardzo ją lubię :)
OdpowiedzUsuńMimo, że miętowa jest naprawdę świetna :)
UsuńZnam to :) dlatego regularnie robie porzadki wsrod kometykow zeby odkryc zapomniae produkty na nowo :)
OdpowiedzUsuńTo tak jak ja! Zresztą mam tak nie tylko z kosmetykami, ale też np. z biżuterią ;)
UsuńOrganique uwielbiam :) Też odkrywam na nowo :))
OdpowiedzUsuńTo bardzo fajne uczucie :)
Usuńja już dawno porzuciłam Airy Fairy i do niej nie wróciłam, bo nie moja bajka. Mam ze jeden podobny odcień, no może półtora ;P ale jakoś no nie. Za to Cicalfate wygląda zachęcająco.
OdpowiedzUsuńNo tak to jest, że każdy lubi co innego :) A w jakich kolorach czujesz się dobrze?
UsuńMusze zobaczyc co to za odcień tego Rimmela ;)
OdpowiedzUsuńTaki delikatny nudziaczek ze złotym shimmerem :) Idealny na co dzień :)
Usuńteż pisałam o serum z organique tyle, że z żurawiną i zupełnie się u mnie nie sprawdziło :) a tak to z chęcią przygarnęłabym jakiegoś EOSa :)
OdpowiedzUsuńSerum z żurawiną nie miałam i jakoś mnie nie kusi :) Myślałam za to ostatnio nad kawowym w ramach przedwakacyjnego zwalczania cellulitu :D
UsuńPrzypomniałaś mi o Airy :))
OdpowiedzUsuńNie miałam jeszcze przyjemności stososować Eoska, podejrzewam, że to przede mną to długo nie wytrzymam :) a to serum z Organique mam ale jakoś nie używam :)
EOSki to takie stylowe gadżety :) Zawsze przykuwają uwagę i budzą ciekawość otoczenia :)
Usuńja mam eos melon i uwielbiam<3
OdpowiedzUsuńMelonowego jeszcze nie miałam :) A nie pachnie ogórkiem?
UsuńCicalfate jest u mnie stałym bywalcem :)
OdpowiedzUsuńBardzo fajni ulubiency :) eos mietowy mam i na poczatku byl super ale po kilku miesiacach zrobil sie "tepy" i zapach zrobil sie ssztuczny i dziwny :(
OdpowiedzUsuńBuuu... No to mnie pocieszyłaś :/ Ciekawe, czy i mnie coś podobnego spotka? A może po prostu stracił termin ważności? Jak wspomniałam zużyłam już kilka jajek w różnych wariantach smakowych i z żadnym nie miałam takich problemów.
UsuńU mnie dokładnie to samo jajeczko eos królowało w zeszłym miesiącu :)
OdpowiedzUsuńWcale się nie dziwię :)
UsuńMam ten Cicalfate, zużyłam niewiele i chyba poszukam mu nowego domu, bo jakoś go nie lubię
OdpowiedzUsuńKupiłam go, gdy miałam problemy na linii żuchwy i same ustały, wiec okazał się zbędny i nie był tani
Jak nie masz jakichś specjalnych problemów ze skórą, to faktycznie krem będzie dla Ciebie zbędny. To produkt raczej do zadań specjalnych, u mnie świetnie się sprawdza przy egzemie, ale też przy podrażnieniach po depilacji, czy otarciach na nosie od kataru.
UsuńJa właśnie wykańczam szminkę Rimmel w odcieniu Airy Fairy i muszę przyznać, że jestem z niej zadowolona.
OdpowiedzUsuńBardzo ją lubię :) To była jedna z moich pierwszych kolorowych pomadek i jedna z niewielu, które będę miała chęć odkupić :)
UsuńChyba dużo się zmienia wraz z pogodą. Też tak mam :)
OdpowiedzUsuńPiękna gromadka! MACzek też i bardzo mojowy :)
Hehe, wszystkie MACzki są Twojowe :D
UsuńMiałam ochotę na Airy Fairy podczas promocji w Rossmanie , ale gdy zobaczyłam ją na żywo w sklepie to jakoś mi nie podpasowała, ma chyba zbyt zimny dla mnie kolor.
OdpowiedzUsuńNa ustach nie jest taka chłodna, bo ma w sobie złote drobinki :)
UsuńWraz z nadejściem nowej pory roku zazwyczaj moi ulubieńcy drastycznie się zmieniają ;)
OdpowiedzUsuńAiry Fairy niestety nigdy nie polubiłam ze względu specyficzną konsystencje. Zresztą na moich ustach i tak nie wyglądała zbyt pięknie ;) Na serum Organique mam ogromną chrapkę :)
Airy Fairy była moją pierwszą pomadką i mam do niej duży senstyment :) Teraz tylko zerkam na półce, bo na ustach podoba mi się o wiele mniej niż te 7 lat temu, ale pewnie jeszcze kiedyś z czystej ciekawości do niej wrócę. Jajo miętowe eos miałam i bardzo dobrze je wspominam. Teraz mi się jakaś wakacyjnie owocowa wersja marzy :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam, A
Róż wygląda bardzo przyjemnie:) U mnie Airy Fairy również zawsze pod ręką, nawet jeśli chwilowo zapomniana;)
OdpowiedzUsuńMam ochotę wypróbować na sobie, na czym polega fenomen jajeczek.
OdpowiedzUsuńMusze w końcu kupić sobie to jajeczko :)
OdpowiedzUsuńJeszcze nigdy nie miałam jajeczek do ust a tyle słyszałam dobrego muszę w końcu zakupić
OdpowiedzUsuńDobrze, że masz pewniaki, które pomagają w walce z AZS :) Krem Avene mam na liście do wypróbowania :) Różyk MAC oczywiście piękny!
OdpowiedzUsuńU mnie (łuszczyca) i u mojej mamy (z kolei azs) ostatnio świetnie sprawdza się ta nowa linia avene o nazwie xeracalm :) dużo lepiej niż Cicalfate :) ale też każdemu służy coś innego ;)
OdpowiedzUsuńPiękny kolor różu. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. :**
Muszę sobie w końcu sprawić jakieś jajeczko eos ;)
OdpowiedzUsuńKoniecznie muszę sprawić sobie takie jajeczko :)
OdpowiedzUsuńjak ja zaluje ze nie kupilam tego rozu ... :(:(:(
OdpowiedzUsuń