Maseczka rozświetlająca Phenome Vitality Shine opracowana na bazie ekstraktu z jabłek i octu owocowego miała być moim wybawieniem. Miała robić praktycznie wszystko: nawilżać, odmładzać, wygładzać, rozświetlać, a co najważniejsze - miała redukować przebarwienia i wyrównywać koloryt skóry. A czy to robi? No cóż, po kilku miesiącach stosowania mam mieszane uczucia...
Maseczka zamknięta jest w ciężkim słoiczku z ciemnego szkła. Ma postać lekkiego musu o pięknym jabłkowym zapachu, łatwo rozprowadza się na skórze i dość szybko wchłania zostawiając na skórze delikatną powłoczkę typową dla kosmetyków o żelowej konsystencji. Teraz kiedy używam serum regulującego JMO (KLIK) i moja skóra mniej się przetłuszcza jakoś specjalnie mi to nie przeszkadza, wcześniej jednak miałam wrażenie, że ta warstwa zakleja mi skórę. Maseczkę stosujemy na noc jak krem i w czasie tej nocy sebum dosłownie zbierało się pod tą cienką warstwą maseczki nie mając żadnego ujścia. Budząc się rano świeciłam się jak latarnia i czułam się po prostu obrzydliwie brudna. Zdecydownie niefajne uczucie.
Jak wspomniałam, teraz kiedy moja skóra mniej się przetłuszcza stosowanie maski stało się znacznie przyjemniejsze. Rano buzia wciąż jest pokryta tą dziwną warstwą, ale przynajmniej jest niemal matowa. Co do działania, to najbardziej liczyłam na rozjaśnienie przebarwień i wyrównanie kolorytu skóry (z nawilżeniem generalnie nie mam większych problemów, a jak już się takowe pojawią, to mam od tego inne produkty). Początkowo byłam z maski bardzo zadowolona, ale w tym czasie stosowałam ją równolegle z pozostałymi posiadanymi przeze mnie produktami z tej serii, czyli tonikiem (KLIK) i żelem do twarzy. Kiedy postanowiłam produkty rozdzielić i testować pojedynczo, aby lepiej poznać ich działanie, okazało się, że zachwyty minęły. Poducent nie podaje nam informacji o tym, jak często należy stosować maskę, więc stosowałam ją tradycyjnie 1-2 razy w tygodniu. Zwykle maseczki mają to do siebie, że przynajmniej bezpośrednio po użyciu widzimy zmianę w wyglądzie naszej skóry, w tym przypadku jednak nic takiego nie następuje. W bardziej długofalowej perspektywie też nie widzę żadnych większych efektów. Przebarwienia jak były tak są i mają się dobrze.
Skład: Aloe Barbadensis Leaf Water, Glycerin, Pyrus Malus Fruit Extract, Acetum, Polysorbate 80, Prunus Armeniaca Fruit Extract, Prunus Persica Fruit Extract, Sodium Hyaluronate, Xanthan Gum, Aqua, Citrus Medica Limonum Peel Extract, Carica Papaya Fruit Extract, Citrus Aurantium Dulcis Peel Extract, Aloe Barbadensis Leaf Juice, Babassu Oil Polyglyceryl-3 Esters, Camellia Sinensis Extract, Ginkgo Biloba Leaf Extract, Citrus Paradisi Fruit Extract, Ananas Sativus Fruit Extract, Hibiscus Sabdariffa Flower Extract, Iris Florentina Root Extract, Panax Ginseng Root Extract, Vitis Vinifera Leaf Extract, Castanea Sativa Seed Extract, Avena Sativa Kernel Extract, Triticum Vulgare Germ Extract, Panthenol, Betaine, Chamomilla Recutita Flower Extract, Benzyl Alcohol, Parfum, Chondrus Crispus Extract, Mauritia Flexuosa Fruit Oil, Malpighia Punicifolia Fruit Extract, Dehydroacetic Acid, Hexyl Cinnamal, Cinnamal.
Cena: 96 zł/50 ml
Podsumowując, tak jak wspomniałam mam mieszane uczucia wobec tej maseczki. W towarzystwie innych produktów z serii wydawało mi się, że daje naprawdę fajne efekty, tymczasem stosowana solo zdaje się nie robić z moją skórą praktycznie nic (dla sprawiedliwości dodam, że moje przebarwienia, to przebarwienia pozapalne, nie wiem jak produkt poradziłby sobie z przebarwieniami słonecznymi). Oczywiście zużyję ją do końca, a trochę mi to jeszcze zajmnie, bo jest szalanie wydajna, ale zakupu z pewnością nie ponowię.
Pozdrawiam,
Ania
Ania
ajj, droga trochę :P
OdpowiedzUsuńTo co zazwyczaj się u nas nie sprawdza zawsze okazuje sie 'mega wydajne' :P szkoda, że solo nie daje rady, i daje ta 'lepką' maskę i się świecisz, ja czesto kupuję pojedynczko kosmetyki z serii więc na pewno ten u mnie nie zagości :)
OdpowiedzUsuńHeh, faktycznie coś jest z tą relacją między wydajnością a skutecznością :D
UsuńChyba im ta seria nie wyszła, sporo czytałam o różnych kosmetykach z tej serii i nie był zbyt zachęcające.
OdpowiedzUsuńBardzo lubiłam tonik z tej serii. Żel do twarzy też jest fajny, ale ten kto go zapakował w tubkę zamiast buteleczki z pompką powinien zostać karnie wysłany na ciężkie roboty :/
UsuńBardzo ciekawy produkt :) Skład, jak to w przypadku Phenome, wręcz powala! Cena wygórowana, ale gdybym dostała taki kosmetyk w prezencie od kogoś, to wcale nie pogniewałabym się :D
OdpowiedzUsuńMoże warto w takim razie stworzyć chciejlistę i umieścić ją w jakimś widocznym miejscu, tak żeby bliscy mogli sobie do niej zerknąć przy jakiejś okazji ;)
UsuńCena już mnie odstrasza. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. ;**
I tu się sprawdza powiedzenie, że jak coś jest do wszystkiego, to jest do niczego... :/
OdpowiedzUsuńHeh, też o tym pomyślałam ;)
UsuńSzkoda, że solo tak słabo działa. Z tej serii mam ogromną ochotę na wspominany przez Ciebie tonik oraz krem na noc :)
OdpowiedzUsuńTonik był bardzo fajny i z czystym sumieniem polecam. Kremu na noc nie znam, ale jak się skusisz możesz dać znać jak się sprawdza ;)
UsuńCzyli raczej nie dla mnie... Też właśnie mam do czynienia z maska która niewiele robi..
OdpowiedzUsuńJaką?
UsuńSzkoda, że solo działanie Cie nie satysfakcjonuje.
OdpowiedzUsuńTeż żałuję :/ Tym bardziej, że liczyłam na to, że maska będzie miałam najsilniejsze działanie z pośród wszystkich produktów z serii.
UsuńWziełam sobie próbkę, ale ciężko mi się odnieść do jej działania :P
OdpowiedzUsuńA jak ogólne wrażenie? Nabrałaś ochoty na więcej?
Usuńciekawy produkt, nie znam tej maski :)
OdpowiedzUsuńCiekawe jak by się sprawdziła u mnie :)
OdpowiedzUsuńCzyli jako uzupełnienie 'kuracji' innymi produktami z tej serii jest ok, ale już samodzielnie nie daje rady. Hm.. to chyba jednak nie dla mnie ona..
OdpowiedzUsuńNo dziwi mnie to trochę. Myślałam, że tonik i żel będą tylko takimi wspomagaczami, a właśnie maska będzie miała najsilniejsze działanie, a tym czasem jest zupełnie na odwrót...
Usuńmnie też się wydaje, że najlepsze rezultaty przynosi stosowanie więcej niż jednego produktu z tej serii. Ja mam żel i tonik i jestem bardzo zadowolona:)
OdpowiedzUsuńTonik zużyłam jako pierwszy i byłam bardzo zadowolona, dawał naprawdę widzoczne efekty. Żel też jest bardzo przyjemny w użyciu, choć wolałabym żeby był zapakowany w buteleczkę z pompką, bo ta tubka jest dla mnie szalenie nie wygodna :/
UsuńZa tą cenę to maska powinna być wszystkorobiąca.
OdpowiedzUsuńHaha, dokładnie ;) No, może nie prać i nie prasować, to już bym jej wybaczyła ;)
UsuńMaska trochę droga... Szkoda że za taką cenę tak mało działa
OdpowiedzUsuńJeszcze nie miałam nic tej marki, ale powoli się przymierzam. Dobrze wiedzieć, że kolejną rzecz mogę skreślić z listy przyszłych zakupów.
OdpowiedzUsuńA jakie produkty znajdują się na Twojej liście?
UsuńNie lubię maseczek, które zostawia się na noc, więc pewnie z tego powodu nie zwróciła mojej uwagi. Po przeczytaniu Twojej opinii widzę, że byłabym tak samo rozczarowana. Jednego zawodu ze strony Phenome już doświadczyłam (peeling enzymatyczny), więc raczej nie spróbuję tej maseczki.
OdpowiedzUsuńNic nie stracisz. Pamiętam Twoją recenzję tego peelingu. Potem ktoś go bardzo chwalił, ale już jakoś nie mogłam się przekonać. Tym bardziej, że Organique się świetnie sprawdza, więc po co ryzykować :)
UsuńMiałam serum z tej serii i miłości z tego nie było :( szkoda.... Jak widzę w przypadku maseczki też szału nie ma.
OdpowiedzUsuńNiestety :/ Tonik był dużo lepszy.
UsuńNocne maseczki uwielbiam, zawsze swietnie sie u mnie sprawdzały, ale o ile zazwyczaj przy tego typu produktach świeca mięsie oczy tak tu raczej odpuszczę :)
OdpowiedzUsuńto nie pierwszy raz kiedy drogi produkt phenome okazuje się słabszy niż taniutkie kosmetyki... Z tego względu nie sięgam po produkty tej marki.
OdpowiedzUsuńMnie od dawna korciły, bo wiele osób je chwali, ale powiem szczerze, że póki co marka mojej miłości nie zdobyła i chyba już raczej nie zdobędzie...
UsuńTa cena jakoś trochę mnie zniechęca :)
OdpowiedzUsuńa ja planuję zakupić z tej serii tonik, ciekawe co to dobrego będzie ;)
OdpowiedzUsuńTonik był bardzo dobry, więc polecam :)
UsuńJa to chyba jestem dziewczyna Lush bo miętowa jest chyba moim numerem 1 :) nawet Glam Glow jej nie pobiło ;)
OdpowiedzUsuńHeh, ani GlamGlow ani tym bardziej Lush nie używałam, więc się nie wypowiem. Mogę tylko zazdrościć pocichutku ;)
UsuńMoja przygoda z tą serią Phenomé rozpoczęła się i skończyła na toniku i żelu do mycia twarzy.
OdpowiedzUsuńTonik bardzo lubiłam, żel też jest przyjemny :)
UsuńDziwnym trafem ta seria wcale do mnie nie przemawia :/
OdpowiedzUsuńMnie skusił zapach jabłek :D
UsuńZa tą cenę po Twojej opinii raczej bym nie wypróbowała, wiadomo na każdą skórę kosmetyk może podziałać inaczej. Tak więc pozostają u mnie glinki , które uwielbiam;*
OdpowiedzUsuńGlinki są wspaniałe, moja skóra je kocha :)
UsuńSzkoda, że solo nie radzi sobie. Lepiej więc stosować pozostałe kosmetyki z tej linii.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że sobie nie radzi, bo stówka za produkt nie do końca zadowalający to nie mało. Może przy dalszym używaniu z pozostałymi kosmetykami z tej serii da jakiś końcowy efekt. :)
OdpowiedzUsuń