Pierwszy raz z marką Caudalie zetknęłam się na początku tego roku. Moje dotychczasowe doświadczenia z ich produktami były na tyle pozytywne, że kiedy podczas ostatnich aptecznych zakupów rozglądałam się za jakimś żelem pod prysznic, mój wybór padł właśnie na jedną z propozycji tej firmy, a mianowicie Peche de Vigne (ok. 30 zł/200 ml).
Żel zamknięty jest w wygodnej plastikowej tubce o soczystym kolorze i prostej grafice. Formuła żelu oparta została na łagodnej bazie myjącej pochodzenia roślinnego, chroniącej fizjologiczne pH skóry. Nie zawiera parabenów, fenoksyetanolu, ftalanów, olei mineralnych, SLES oraz składników pochodzenia zwierzęcego. Producent chwali się również, że żel został wzbogacony sokiem z aloesu, ale ten znajduje się dopiero na końcu składu:
Aqua (Water), Decyl Glucoside, Sodium Cocoyl Glutamate, Glycerin, Sucrose Cocoate, Parfum (Fragrance), Acrylates/C10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Caprylyl Glycol, Potassium Sorbate, Citric Acid, Aloe Barbadensis Leaf Juice, Benzyl Salicylate, Linalool
Sam produkt ma typowo żelową konsystencję, jest dość gęsty i
przeźroczysty. Zapach z założenia miał być brzoskwiniowy i faktycznie
czuć tu zapach najprawdziwszej brzoskwini. Niestety jednak, temu
przyjemnemu owocowemu aromatowi towarzyszy jakaś fałszywa nuta, która
pachnie dziwnie i nieprzyjemnie. Żel całkiem ładnie się pieni, nie
podrażnia i nie wysusza skóry. W tracie użycia sprawia wrażenie jakby się nieco lepił, ale po spłukaniu i osuszeniu ciała ręcznikiem to uczucie znika. Wydajność oceniłabym jako dobrą, stosowaliśmy go wspólnie z mężem przez ok. miesiąc.
Czy go polecam? Raczej nie. I to wcale nie dlatego, że produkt jest zły, bo nie jest. Po prostu rozczarował mnie zapachem, a i ta lepkość podczas mycia była dość irytująca. Zresztą przyznam szczerze, że nie jestem fanką zbyt łagodnych myjadeł do ciała. Zawsze mam wrażenie, że mają problem z dokładnym zmyciem antyperspirantu, a mam małego hopla na typ punkcie. Dlatego wolę ładnie pachnące żele ze SLES, po których skóra jest naprawdę dobrze oczyszczona. Wtedy nasmaruję się treściwym masłem i mogę spać spokojnie :)
Pozdrawiam,
Ania
Z Caudalie znam tylko pomadkę do ust, którą polubiłam;)
OdpowiedzUsuńIch pomadka jest fantastyczna:) Moja właśnie dobiła dna, ale z pewnością kiedyś jeszcze do niej wrócę:)
UsuńMam go w zapasach, jescze nie wąchałam, ale zapach brzoskwini uwielbiam, więc szkoda, że go zepsuli :(
OdpowiedzUsuńUżywałam cytrusowego żelu z Caudalie [ Zeste de Vigne ] i był ok, ale mało wydajny, bo słabo się pienił. Też preferuję mocniejsze myjadła :)
Ja nie przepadam za cytrusowymi zapachami, dlatego wybrałam tą wersję i teraz podejrzewam, że na pozostałe już się pewnie nie skuszę.
UsuńZielona jest jeszcze fajna, ale nie aż tak, żeby kupować ;) Jako gratis - owszem, chętnie, ale bez przesady ;)
UsuńNie znam w ogóle marki :)
OdpowiedzUsuńja tak samo, nawet nigdzie nie widziałam
UsuńDo Polski produkty Caudalie trafiły stosunkowo niedawno. Stacjonarnie dosyć ciężko je dostać, przynajmniej w moim mieście nie ma ich żadna apteka, ale za to bez problemu można je zamówić online.
Usuń"Tego kwiatu jest pół światu" więc na pewno znajdzie się godny następca :)
OdpowiedzUsuńJuż jest:) W końcu kupiłam pierwszy żel z Original Source o zapachu malin i wanilii. Jest obłędny:) Mogłabym siedzieć z nosem w opakowaniu przez cały dzień:)
Usuń30 zł za 200 ml ? O maamo... Nigdy bym nie kupiła ;)
OdpowiedzUsuńWierzę:) Ostatnio zrobiłam lepszy deal - kupiłam żel Original Source o pojemności 500 ml za 8 zł:) I uważam, że jest lepszy:)
Usuńnieźle!
Usuńnigdy nie słyszałam o tej marce :)
OdpowiedzUsuńSzkoda że ten sok z liści aloesu dopiero pod sam koniec, ja ostatnio używam kremu, który na pierwszym miejscu ma sok z aloesu, a na drugim dopiero wodę, no ale krem do twarzy to co innego niż żel pod prysznic :)
OdpowiedzUsuńMyślałam, że spisze się lepiej ;) bardzo lubię zapach brzoskwiń, szkoda, że nie jest do końca taki jak powinien. Pomadka tej firmy też bardzo przypadła mi do gustu, teraz testuję jeszcze serum, mam nadzieję, że będzie równie dobre :)
OdpowiedzUsuńSerum nie miałam, ale bardzo mnie ciekawi, więc będę wyglądała u Ciebie jego recenzji:)
UsuńNigdy nie miałam nic tej firmy.
OdpowiedzUsuńNie znam i raczej nie kupię :)
OdpowiedzUsuńMnie, również, ten żel rozczarował po całości... Jest dokładnie taki jak go opisałaś!!! DOKŁADNIE! PS reszta zapachów, również zawiera jakieś dziwne nuty :P
OdpowiedzUsuńDobrze wiedzieć, bo ciągle się gryzłam, że mogłam wybrać lepiej. Tak, czy inaczej pozostałych wersji już raczej nie wypróbuję, skutecznie mi się odechciało:)
UsuńStrasznie szkoda, ze ten zel taki dziwny, No i za ta cenę ten aloes moglby byc wyżej...
OdpowiedzUsuńLubię brzoskwiniowe zapachy w kosmetykach :)
OdpowiedzUsuńmyślałam, że spisze się trochę lepiej. Caudalie nie znam ale teraz się jaram bo leci do mnie woda winogronowa :D
OdpowiedzUsuńWoda winogronowa jest naprawdę świetna :)
Usuńnie ciekawi mnie,nie znam tej marki!
OdpowiedzUsuńJa na żele wolę wydać mniej pieniędzy i mieć je na inny kosmetyk :)
OdpowiedzUsuńNie znam tej firmy ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Nie znam tej marki:):)
OdpowiedzUsuńO Caudalie głównie czytam, poza próbkami nic jeszcze nie miałam, a i próbki jakoś mnie nie zachęciły do kupna.
OdpowiedzUsuńJa miałam wcześniej wodę winogronową, pomadkę ochronną, piankę do mycia twarzy i krem do rąk i wszystkie te produkty były naprawdę świetne.
UsuńNie znam tego produktu :/
OdpowiedzUsuńuwielbiam kosmetyki o zapachu brzoskwini i już myślałam, że będzie to cos dla mnie. No ale skoro zapach rozczarowuje, to nie będe ryzykowała
OdpowiedzUsuńJestem szczęściara, bo nawet żele z najgorszym składem nie wysuszają mi skóry. Dlatego przy ich zakupie zwracam uwagę tylko na zapach.
OdpowiedzUsuńBuu - fałszywym nutom zakłócającycm soczystość brzoskwini zdecydowanie mówimy nie ;)
OdpowiedzUsuń