Kremy do stóp to jedne z tych produktów, z którymi żyję na bakier i które szczerze mówiąc uważam za zbędne. Większość z nich na moich stopach nie robiła dosłownie nic, niezależnie od tego jakie cuda w sobie zawierały. Z tego prostego powodu już kilka lat temu przestałam je kupować, a swoje stopy smarowałam tym samym produktem, co i całe ciało, czyli najczęściej jakimś treściwym masłem. Metoda ta sprawdzała się bardzo dobrze, ale ostatnio pod wpływem internetów i powszechnych zachwytów nad balsamami do stóp Pat&Rub, postanowiłam zrobić wyjątek i dać szansę jeszcze jednemu produktowi.
Z pośród dostępnych wariantów zdecydowałam się na balsam do stóp z serii hipoalergicznej, który niesie ze sobą obietnicę pozbycia się twardego naskórka (to mój główny problem, jeśli chodzi o stopy). Nie ukrywam, że przy wyborze kierowałam się głównie zapachem. Do działania i tak podchodziłam bardzo sceptycznie, więc chciałam, żeby chociaż dla nosa było przyjemnie. Jeśli jesteście ciekawi obietnic producenta, to pełny opis oraz skład znajdziecie TUTAJ.
Opakowanie to tradycyjnie plastikowa buteleczka z pompką typu air-less, która działa bez zarzutu i wkurzającą zatyczką, którą po każdym użyciu ciężko z powrotem nasadzić na miejsce. Konsystencja balsamu jest dosyć lekka, łatwo się aplikuje. Co do czasu wchłaniania się nie wypowiem, bo zawsze nakładam na krem bawełniane skarpetki. Zapach jak już wspomniałam cudny, bardzo świeży i radosny. Idealny na wiosnę-lato. Wydajność całkiem okej, pojemność 100 ml wystarczyła mi na dobrze ponad miesiąc codziennego stosowania, a wcale sobie nie żałowałam. Podejrzewam, że jakbym żałowała, spokojnie uzbierałoby się drugie tyle.
A co z działaniem? A no muszę przyznać, że nawet coś tam się ruszyło. Co prawda nie mam nagle stópek niemowlaka, ale różnica jest. Problematyczne zgrubienia naskórka na piętach i pod paluchami stały się jakby miększe, mniej szorstkie i bardziej nawilżone. Czy przekonałam się więc do kremów do stóp? Niestety, nie do końca. Nasz status związku wciąż można określić jako "to skomplikowane", bowiem podobne efekty dawało... masło do ciała P&R. Chcę przetestować jeszcze jeden produkt typowo do stóp, który pokazywałam w ostatnim poście z zakupami (KLIK), a co będzie dalej zobaczymy. Być może skuszę się na wypróbowanie kilku innych wariantów balsamów P&R (mam takie na oku, a i owszem), ale generalnie jednak wciąż uważam, że osobny krem do stóp, to zbędna fanaberia.
A czym Wy smarujecie swoje stopy?
faktycznie ta zatyczka jest wkurzająca, miałam balsam do dłoni i spotkałam się z tym samym problemem :) ale za to zapach! mniam! moje dłonie były zadowolone, ciekawa jestem czy wersja do stóp też by się spisała :)
OdpowiedzUsuńJa też uważam, że kremy do stóp spokojnie można zastąpić zwykłym masłem do ciała. Sama tak robię i nie mam większego problemu ze zrogowaciała skórą, czy przesuszonymi piętami. Zresztą stopy to też nasze ciało :D
OdpowiedzUsuńDokładnie:) Jak ktoś używa leciutkich balsamów albo mleczek, to faktycznie mogą być niewystarczające, ale treściwe masła dają radę dużo lepiej niż większość cudownych kremów z mocznikiem i Bóg wie czym.
UsuńJa teraz mam krem Balea:)
OdpowiedzUsuńI jak się spisuje?
UsuńObecnie też używam tego balsamu :) Moje stopy nie są zbyt wymagające, więc sprawdza się doskonale. Tak samo dobrze działają balsamy do rąk Pat&Rub ;) Masła jeszcze nie miałam, więc nie próbowałam na stopach :D
OdpowiedzUsuńBalsamu do rąk na stopy nie próbowałam jeszcze, muszę nadrobić:)
Usuńniestety, pielęgnacja stóp to dziedzina, w której kompletnie leżę... rzadko pamiętam o wsmarowaniu czegokolwiek w stopy:/
OdpowiedzUsuńJa swoje smaruję codziennie, bo inaczej bym się wściekła z suchości:)
UsuńFajny opis działania :-) Bardzo trafny w przypadku wielu kosmetyków. :-)
OdpowiedzUsuńDzięki:)
Usuńmam dokładnie takie samo zdanie co do kremów do stóp, wystarczy dobre masło do ciała czy krem do rąk ;)
OdpowiedzUsuńUżywam obecnie tego kremu i lubimy się owszem, choć mocno zniszczonym stopom raczej nie pomoże. Ale jako przyjemny nawilżacz sprawdza się jak najbardziej :)
OdpowiedzUsuńlubie produkty tej firmy:)
OdpowiedzUsuńbardzo lubię kremy do stóp, te z P&R zrobiły na mnie bardzo dobre wrażenie... hipoalergiczny czeka na swoją kolej:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam ciepło
:)
Do stóp znam wersję rozgrzewającą i Home SPA. Obie są godne polecenia :) NA hipoalergiczną mam ochotę.
OdpowiedzUsuńNie miałam niestety jeszcze z nim do czynienia, ale chętnie bym wypróbowała ;)
OdpowiedzUsuńJa do stóp używam Avonu
OdpowiedzUsuńNigdy nie miałam. Ja do stóp używam balsamu BeBeauty za 3 zł i jestem bardzo zadowolona :D.
OdpowiedzUsuńNie znałam tego balsamu wcześniej :)
OdpowiedzUsuńJa jestem zacofana z balsamowaniem stóp ;-))
OdpowiedzUsuńja z pat&rub jeszcze nic nie miałam.
OdpowiedzUsuńTeż z kremami do stóp żyję na bakier. Ostatnio nawet udało mi się jeden zdenkować, co dla mnie jest nie lada wyczynem ;) Szkoda, że działanie balsamu z P&R nie jest bardziej zachwycające.
OdpowiedzUsuńZ kremami do stóp to faktycznie różnie bywa, czasem tak samo działa masło do ciała czy krem do rąk niż specjalny krem do stóp. Ale z tego The Secret Soap Store powinnaś być zadowolona, jest treściwy i doskonale nawilża. Ja sobie dzisiaj kupiłam w Biedronce tarkę elektryczną do stóp. Ciekawe jak się sprawdzi, bo jeszcze nie używałam. :)
OdpowiedzUsuńNie mam takiej skóry, ale warto wiedzieć :)
OdpowiedzUsuńDo stóp mam tak strasznie, strasznie daleko ;)
OdpowiedzUsuńPo macoszemu je traktuję...czasem co skapnie przy okazji balsamowania ;)
Miałam krem do stóp P&R tą wersję z kokosem i trawę cytrynową ale nic specjalnego u mnie nie zdziałał.. szczerze mówiąc najlepiej lubię te peelingujące skarpetki, które załatwiają całą sprawę na raz ehehe :D