Malowanie paznokci nigdy nie było moja mocną stroną. Zajęcie to wymaga bowiem niemal chirurgicznej precyzji, której mi niestety brakuje, w związku z czym zawsze oprócz paznokci miałam pięknie umalowane skórki. Radziłam sobie z tym za pomocą patyczka do uszu nasączonego zmywaczem, ale nie było to rozwiązanie idealne, gdyż patyczek często okazywał się po prostu za szeroki i albo nie docierał w niektóre miejsca, albo kończyło się tym, że oprócz emalii ze skórek, zmazywałam również fragment paznokcia. Tak więc w moim przypadku, korektor lakieru Inglota okazał się prawdziwym wybawieniem.
Korektor ma formę pisaka z ukośnie ściętą końcówką, która umożliwia dokonanie nawet najbardziej precyzyjnych poprawek.
Same poprawki przebiegają bardzo szybko i sprawnie. Pisak wygodnie leży w dłoni, a końcówka jest dobrze nasączona zmywaczem, który nie tylko łatwo usuwa lakier ze skórek, ale podobnie jak wszystkie produkty do paznokci Inglota nie zawiera szkodliwych substancji takich jak toluen, formaldehyd, ftalan dibutylu, czy kamfora.
W opakowaniu oprócz samego pisaka, znajdziemy również dwie zapasowe końcówki. Częstotliwość ich wymiany to sprawa bardzo indywidualna. Wszystko zależy od tego jak dużych poprawek dokonujemy i jakiego lakieru używamy (wiadomo, że przy ciemnych emaliach końcówka będzie wymagała wymiany wcześniej, niż w przypadku nudziaków). Sama wymiana przebiega bezproblemowo. Wystarczy chwycić końcówkę i pociągnąć, a potem włożyć nową.
Zapasowe końcówki bez problemu dostaniemy w Inglocie, w cenie ok. 5 zł/ 10 szt. Sam korektor natomiast to koszt ok. 20 zł/ 4 ml.
Dzięki temu produktowi, malowanie paznokci przestało być dla mnie męczarnią, coraz częściej i chętniej sięgam po kolorowe emalie. Jeśli więc i Wy cierpicie na zespół trzęsących łapek, to serdecznie Wam go polecam.
Mam taki z Top Choice i od ponad roku jeszcze nie wymieniłam w nim końcówki (a ma 3 w zapasie). Bardzo fajny produkt i już nie wyobrażam sobie, żeby miało go nie być w mojej "kosmetyczce".Fajnie że Inglot też coś takiego oferuje.
OdpowiedzUsuńRok czasu na prawdę bardzo długo:) Ja już jedną wymieniłam, ale tylko ze względu na zdjęcia, żeby takiego brudaska tu nie pokazywać:)
UsuńW sumie to mnie zachęciłaś :) Już dawno miałam sobie taki korektor sprawić, bo zawsze zalewam skórki, ale w kółko jakieś wydatki były :)
OdpowiedzUsuńCieszę się w takim razie:) Z wydatkami niestety tak jest, że nawet jak człowiek coś zaplanuje, to one i tak lubią wyskakiwać w najmniej spodziewanym momencie...
UsuńTrochę się namęczę z patyczkami, ale już się przyzwyczaiłam. Korektor kusi i kusić będzie, ale czy go kupię jeszcze nie wiem :)
OdpowiedzUsuńMiałam całe lata temu ten pisak i wtedy mnie zawiódł. W zastraszająco szybkim czasie wysechł i zmiana końcówek nic nie pomagała. Może kiedyś się na niego skuszę ponownie. Czasami takie korektory są nieocenione :)
OdpowiedzUsuńmnie też coś takiego by się przydało, w szczególności do prawej ręki, która jest zawsze obciapkana lakierem :D
OdpowiedzUsuńzapas takich pisaków u mnie w domu, to podstawa :) choć kiedyś też sobie radziłam patyczkiem, to pisak okazał się zbawieniem :)
OdpowiedzUsuńO tak, to jest coś czego mi potrzeba :)
OdpowiedzUsuńJa do poprawek używam patyczków do korekty makijażu (zaostrzonych) z Cleanic nasączonych zmywaczem. Z resztą te same patyczki służą mi też do nakładania olejku rycynowego na rzęsy :)
OdpowiedzUsuńMam taki korektor zakupiony w Rossamnnie i całkiem nieźle sobie radzi. Chętnie zaopatrzę się w ten z Inglota, gdy mój pójdzie w odstawkę ;)
OdpowiedzUsuńMam podobny produkt ale przeznaczony do wycierania niedociągnięć po tuszu do rzęs. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNawet nie wiedziała, że do tuszu do rzęs też jest takie coś:) Z maskarą dalej radzę sobie za pomocą zwykłego patyczka;)
UsuńKiedyś miałam z taki pisaczek z Donegala, ale nie byłam do końca z niego zadowolona ;)
OdpowiedzUsuń