Jakiś czas temu w tym poście pisałam Wam, że zakupiłam róż w kremie z Inglota.
Dziś przyszedł czas na małe sprawozdanie z tego jak ten produkt się u mnie sprawował:)
Inglot AMC Cream Blush
nr 84
Skład:
Zdjęcie można powiększyć klikając na nie.
Cena:
ok. 24 zł/5,5 g
Moja opinia:
Róż zamknięty jest w małym plastikowym słoiczku, o typowej dla Inglota prostej formie. Konsystencję ma typowo kremową, dosyć gęstą. Zapach bardzo delikatny, praktycznie niewyczuwalny. Róż jest bardzo dobrze napigmentowany, więc łatwo zrobić sobie nim krzywdę.
Na oba policzki wystarczy naprawdę odrobina. Na mojej tłustej skórze trzyma się ok. 6 godzin w stanie nienaruszonym. Potem zaczyna trochę blaknąć, ale nadal jest widoczny. Nałożony w minimalnej ilości daje bardzo subtelny efekt naturalnego rumieńca. Jedynym problemem może być aplikacja. Dla mnie jest to pierwszy róż w kremie i nie ukrywam, że na początku miałam spore problemy z jego nakładaniem. Po pierwsze zdarzało mi się nabrać go za dużo i zrobić się na malowaną lalę, po drugie przyzwyczajona do pędzla miałam problem z nałożeniem różu w odpowiednim miejscu. Teraz jest już znacznie lepiej, ale i tak używam tego produktu tylko w te dni, kiedy nie muszę się nigdzie spieszyć i mam więcej czasu na wykonanie makijażu. W pozostałe sięgam po róż w kamieniu (klik), bo tak jest po prostu szybciej.
Nie mniej jednak polubiłam ten produkt.
Jeśli lubicie róże w kremie to z czystym sumieniem mogę go Wam polecić.
Chętnie poczytam też o Waszych ulubionych różach do policzków:)
Mam ten róż i to dość długo... i jakoś nadal mam problem z jego aplikacją. Zawsze nałożę go za dużo, ale to można zredukować, nakładając na niego puder... No i wtedy znowu jak dla mnie efekt jest za słaby (przynajmniej w sezonie letnim). Zostawię go chyba na zimę, jak będę totalnym bladziochem, może wtedy pójdzie mi trochę lepiej.
OdpowiedzUsuńCo do trwałości to jest średnia, jednak róże w kamieniu (choćby z Inglota właśnie) trzymają się znacznie lepiej.
Ogólnie - mam mieszane uczucia co do tego produktu.
A tak w ogóle to zapomniałam dodać, że masz bardzo ładny kolor! Mój wpada w pomarańczo-brąz :D
UsuńDziękuję:) Kolor wybrałam najjaśniejszy jaki był, a i tak potrafię sobie nim zrobić kuku...
UsuńMiałam ten róż i niestety zepsuł się przed upływem terminu ważności. Zrobił się gumiasty i strasznie brzydko pachniał. Dlatego już nigdy nie skuszę się na róż w kremie Inglota. I w ogóle na żaden :) Mam uraz.
OdpowiedzUsuńWcale Ci się nie dziwię;) Zobaczymy w takim razie ile mój przetrwa...
UsuńJa już nie pamiętam ile mój wytrzymał... Chyba z 3 miesiące? Musiałabym wrócić do któregoś zeszłorocznego denka, żeby to sprawdzić... W każdym razie, gdyby zepsuł się po 11 miesiącach, to jakoś bym to sobie mogła wytłumaczyć :/
UsuńPokaż go na policzkach :)
OdpowiedzUsuńPróbowałam, ale rano jestem w pracy, a popołudniu przy sztucznym świetle kolor wychodzi przekłamany. Nie mniej jednak mam to na uwadze i jak tylko uda mi się uda zrobić jako takie zdjęcie na pewno dorzucę:)
UsuńWygląda interesująco. Ale jakoś nie mogę się przekonać do takich produktów, wolę jednak sypie. Obawiam się problemów z aplikacją ;)
OdpowiedzUsuńI słusznie. Na własnej skórze się przekonałam, że to już wyższa szkoła jazdy...
Usuń