Kilka dni temu odebrałam przesyłkę z moją szczotką Tangle Teezer.
Naczytałam się o niej tyle dobrego, że w końcu zdecydowałam się sama ją przetestować. Zdecydowałam się na wersję kompaktową, która jest trochę mniejsza od standardowej i posiada specjalną nakładkę zabezpieczającą, dzięki czemu można ją spokojnie wrzucić do torebki, czy zabrać ze sobą na wakacje bez obaw, że w czasie transportu delikatne ząbki ulegną uszkodzeniu. Cenię sobie prostotę i klasykę, dlatego zdecydowałam się na model w kolorze ponadczasowej i zawsze eleganckiej czerni. Zapłaciłam 65 zł (przesyłka była gratis). Być może przepłaciłam i można kupić ten produkt trochę taniej, ale ponieważ chciałam mieć pewność, że szczoteczka będzie oryginalna, postanowiłam zamówić ją z oficjalnej strony producenta (http://sklep.tangle-teezer.pl/).
Na razie mogę powiedzieć o niej tyle, że naprawdę dobrze rozczesuje włosy nie wyrywając ich (na szczotce po czesaniu zostaje 1-2 włosy, a nie cały pęk jak na jej zwykłej poprzedniczce), ale źle mi się nią zbiera włosy, kiedy chcę np. zrobić kucyka. Nie wiem, czy to dlatego, że jest niewielka, czy to kwestia wprawy i przyzwyczajenia, ale co z jednej strony zbiorę włosy to z drugiej mi wypadają i tak w kółko. W każdym razie nie zrażam się tym, spróbuję popracować nad techniką, a w przyszłości chyba dokupię jeszcze dla porównania wersję standardową:) Nie ukrywam, że moje największe oczekiwania wobec tego wynalazku wiążą się z poprawą stanu włosów, ale to jest efekt, na który muszę sobie trochę poczekać...
Pozdrawiam,
Ania
Ania
Edit: Trudności z zebraniem włosów w kucyk to kwestia przyzwyczajenia, teraz po dłuższym czasie używania nie mam już z tym najmniejszego problemu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Drogi czytelniku! Skoro trafiłeś na mojego bloga, będzie mi bardzo miło jeśli zostawisz po sobie ślad w postaci komentarza :) Jednocześnie informuję, że komentarze obraźliwe, świadczące o nie przeczytaniu artykułu lub służące wyłącznie autoreklamie będą usuwane.